Od czas dzieciństwa jestem fanem gier RPG. Tych papierowych jak i komputerowych. Jeśli miał bym zabrać jakąś grę na bezludną wyspę – na pewno będzie to gra z turlaniem wirtualnych kostek. Oto moja skromna lista 5 gier w które każdy – nawet nie będący takim fanem jak ja powinien zagrać. Choć w większości to starocie i oczy mogą lekko boleć – całe szczęście większość z nich doświadczyła bycia zremasterowanymi i można je spokojnie uruchomić na współczesnych konfiguracjach sprzętowych. Więc zaczynamy:

Final Fantasy X

Pierwszym Final Fantasy w którego grałem była część siódma. Pokochałem ją do takiego stopnia gdy umarła Aeris po policzku pociekła mi łza. Spędziłem godziny by wyszkolić drużynę by mogła zmierzyć się z dwoma najcięższymi nieobowiązkowymi bossami i nawet następne dwie części nie zdołały przebić w moim osobistym rankingu części siódmej.

Jednak parę lat później ukazała się na konsoli PS2 gra o numerze 10. Zmiana walki na turową moim zdaniem była strzałem w dziesiątkę i ulepszyła taktyczną kwestię potyczek z przeciwnikami. Multum dodatkowych zadań od jazdy na “przerośniętym kurczaku” po Blitzball – tutejszy odpowiednik szczypiorniaka zapewnia przy chęci zdobycia wszystkiego ponad sto godzin rewelacyjnej rozgrywki. Na deser historia – moim zdaniem najciekawsza w całej serii i do tego potrafiąca wzruszyć.

Dzięki remasterowi można w końcu zagrać na PC co zdecydowanie polecam zrobić. W zestawie dodatkowo część X-II, ale moim skromnym zdaniem jej poziom nie dorównywał dziesiątce.

Knights of the Old Republic

W 2003 roku Bioware wypuściło najlepszy tytuł ze świata Gwiezdnych Wojen. Grę od której Moc aż biła po oczach. Nawet The Old Republic wydane wiele lat później mimo wydanej tony pieniędzy na produkcję nie zbliżyło się miodnością do tej gry.

Gra rozpoczyna się od klasycznej kliszy – główny bohater nic nie pamięta ze swojej przeszłości jednak z każdą planetą i dialogiem jest coraz lepiej, a zwroty fabularne powodują, że ciężko o grze zapomnieć. Dodatkowo mechanika oparta na mechanice d20 więc jeśli miałeś/aś styczność np. z jakąś gra RPG z Zapomnianych Krain będziesz i mechanicznie czuł(a) się jak w domu. Jedyną wadą jest brak remastera, ale moim zdaniem na grafikę spokojnie można przymknąć oko.

Fallout 2

“Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia.”

Te zdanie wypowiedziane przez Rona Perlmana aka Hellboya rozpoczęło najlepszego eRPeGa dziejącego się w klimatach postapokaliptycznych. Szkoda tylko, że skłamał, gdyż następne części wydane przez Bethesde jako gry fabularne nie zbliżyły się klimatem do części drugiej na odległość opadu radioaktywnego po wybuchu w Czarnobylu.

Gra przedstawia powoli odnawiany świat po wojnie nuklearnej gdzie spotkamy cywilizacyjny rozłam widać na każdym kroku. Z jednej strony mamy styczność z grupami od dzikusów chroniących dwugłowe krowy przed zmutowanymi skorpionami, a z drugiej resztki organizacji korzystających z broni plazmowej i odzianych w kultowe pancerze wspomagane.

Postać możemy rozwijać jak nam się podoba, a wielu walk możemy uniknąć rozwijając zdolności krasomówcze. Gra jest też pełna ciekawych postaci które możemy przyłączyć do drużyny od Marcusa – wielkiego mutanta z Minigunem, Sulika – dzikusa do którego przemawiają przodkowie znajdujący się w biżuterii z kości w jego nosie czy wielką zmutowaną i gadającą jaszczurkę. Remastera nie ma ale można znaleźć mody poprawiające grafikę.

Baldur’s Gate 2

Kontynuacja Baldur’s Gate – gry dzięki której dowiedziałem się czym są gry papierowe gry RPG i zacząłem grać w Advanced Dungeons and Dragons. Pierwsza część gry była swego czasu rewelacyjna ale dopiero część druga wraz z dodatkiem pokazała innym gdzie raki zimują.

Wspaniała i epicka historia solidnie ukorzeniona w świecie Zapomnianych Krain więc jeśli kiedyś miałeś styczność np. z książkami o elfie-murzynie Drizzt’cie do’Urdenie poczujesz się jak w domu – także gdy za nim nie przepadasz, gdyż można z nim walczyć. Przez grę przewijają się też inne słynne postacie jak Elminster. Dodatkową zaletą są dialogi w pełni udźwiękowione po polsku. Jeżeli nie uśmiejesz się przy tekstach Jana – sprzedawcy rzepy lub bohaterskiego właściciela chomika Boo uznam, że twoje jestestwo jest kompletnie pozbawione humoru.

Jeśli masz kilka dziesiątek godzin do spędzenia i nie wiesz co z nimi zrobisz wydaj te parę dyszek i zanurz się w grze, a prędko nie odpłyniesz od niej i pamiętaj tylko, że “przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”.

Planescape: Torment

Gra może z gorszą grafiką od Baldur’s Gate 2. Mniejszą ilością potencjalnych członków drużyny. Mniejszą ilością przeciwników i krótsza historią. Jednak jeśli chodzi o jakość to moim zdaniem najlepsza historia w grach z jaką miałem styczność.

W grze przejmujemy kontrolę nad Bezimiennym – istotą która nie może mimo, że chce prawdziwie umrzeć. Dodatkowo czasem przy śmierci zdarzy się jej zapominać swoją przeszłość i po takim zdarzeniu rozpoczynamy grę budzą się na katafalku w kostnicy obok Mortego – latającej i klnącej po mistrzowsku czaszki.

Nie jest on czymś niebywałym w Sigil – Mieście Drzwi władanym przez przedziwną istotę zwaną jako Pani Bólu. To miejsce o tyle wyjątkowe, że widok demona chodzącego po ulicy, płonącego wiecznym ogniem maga czy żywej zbroi będącej prawdopodobnie ojcem sędziego Dredda nie powinien Cię dziwić.

W takim świecie będziemy starali się odzyskać “zagubioną” śmiertelność. Co najciekawsze w związku z tym, że nie możemy umrzeć gra nie jest wielkim wyzwaniem w warstwie taktycznej, a jesteśmy zachęcani do rozwiązywania problemów w inny sposób. Nawet głównego przeciwnika w grze można zmusić do poddania się poprzez rozmowę. Zagraj i nie omiń przypadkiem “przybytku zaspokajania żądz intelektualnych”.